Swoją krótką przygodę z tego rodzaju sprzętem zaczałęm od ściskacza "Warka". Dostałem go od wujka w czasach kiedy piwo tej marki dało się jeszcze pić. Był to dość "miękki" ściskacz, pewnie porównywalny do oferowanych obecnie chinoli z neoprenowymi rączkami. O dziwo wytrzymał dość długo jak na maratony po 100 powtórzeń na serię. Ostatecznie skonał, pękła mu... sprężynka.

Drugim ściskaczem był Spokey Cramp z regulacją 20-40kg. "Prawdziwe cudo - wyprofilowane rączki pokryte gumą, regulacja, czego chcieć więcej? Jedynie plastik nie budzi zaufania" - tak pomyślałem zamawiając. Ściskacz skonał po tygodniu ustawiony na 40 kg - pękła sprężyna. Wymieniałem ją dwukrotnie, niestety bezskutecznie. Później dla odmiany urwał się bolec blokujący gwint. Gumowe rączki wyłysiały. O ironio, najbardziej trwałym elementem tej konstrukcji był plastik. Kolokwialnie rzecz ujmując - ściskacz z serii "chińskie szambo", szkoda utopić nawet te 30 zł.

Następnym zakupem były (i są) ściskacze 70 kg i 90 kg marki Heavy Grip. 70 kg (150 lb) od razu wydało mi się ciut za miękkie. Jednak 70-tkę miętosiłem dość długo, a ściskacz nadal żyje. 90 kg (200 lb) również. Do kolekcji dokupiłem jeszcze dwa: 115 kg i 135 kg. Sprzęty tej marki mają dość grubą sprężynę (nawet 70-tka), co daje chociaż trochę pewności, że tak szybko nie polegną. Całość wykonana jest z metalu, a rączki są ryflowane. Dla jednych to plus, dla innych minus - po dłuższym użytkowaniu potrafią zrobić się odciski. Sprawę załatwia owinięcie rączek izolacją, bądź założenie kawałka gumowego węża. Konstrukcja ściskaczy jest prosta jak budowa cepa, jednak wykonana w porządku. Nic się nie kręci, nic nie zsuwa, jak na razie - nic też nie pęka

Być może sprzęt ten także jest "made in P.R.C", ale na razie zastrzeżeń nie mam.
Ściskacze Heavy Grip dostępne są w wersji: 50, 70, 90, 115, 135 i 160 kg. Dla "początkującego" (kogoś kto ćwiczy na siłowni i potrafi uwisieć trochę na drążku) polecam 90 kg. 70 kg (150 lb) może być za miękki.



Edytowany przez ra1, 16 sierpień 2016 - 18:26 .