Witam, od wczoraj borykam się z problemami żołądkowymi. Zacznę od początku:
Piątek godzina 21 - jem mój ostatni sensowny posiłek - 5 jaj.
Piątek godzina 22-24 - piję 2 miętowe drinki w towarzystwie i malutkie grzane wino. od godziny 1 odczuwam niewielki ból brzucha. od godziny 4 praktycznie nie śpię.
Sobota godzina 5 nad ranem wstaję z bólem brzucha i wymiotuję.
Sobota godzina 8 (po wypiciu połowy kieliszka 'orzechówki') i 12 jak wyżej. W ogóle nie miałem apetytu, byłem cholernie osłabiony a żołądek niemiłosiernie bolał.
Do wieczora zjadłem tylko jogurcik 150g, później pół kanapki z szynką - ślinianki nie pracowały, nie dało się nic przełknąć bez wody. Miałem niską gorączkę i tak męczyłem się do wieczora.
Godzina 20 - znów wymioty przez 10-15 minut, najdłuższa akcja choć po niej od razu odzyskałem apetyt.
Powiedziałem sobie że mam to gdzieś i muszę jeść - zjadłem trochę paluszków z CocaColą , sucharków MAMUT z jogurtem 150g. Byłem najedzony i tak ok 21 poszedłem spać prawie bez żadnych objawów (ogólny ból dookoła tułowia towarzyszył, chyba malutka gorączka bo mną telepało pod kołdrą w ubraniu)
Mimo, iż przeleżałem/spałem cały piątek, spałem dość dobrze choć od godziny 6 odczuwam dalej mały ból żołądka. Mimo to na pewno jest lepiej - nie odczuwam dużego osłabienia, gorączki itp - tylko ból żołądka, ogólnie tułowia i odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Pomimo pisania teraz, że jest w miarę ok to podejrzewam, że dziś znów będzie akcja kibel.
Co robić? Mam do 'dyspozycji' orzechówkę gorzką jak szlag i wódkę z pieprzem na którą namawia mnie od wczoraj ojciec, jednak po 'piątkowym szaleństwie' nie mogę patrzyć na alkohol i jeśli go wypiję to tylko w towarzystwie muszli Apetyt nawet mam, ale nie będę jadł na razie tego co codziennie (owsianka na mleku z bananem, wiórkami i wpc KFD + 2 jajka) bo szkoda mi rzygać wpc
Czuję że żołądek dalej niezbyt pracuje i może jakieś enzymy trawienne by się nadały? Nie bardzo ogarniam ten temat. Dzięki za pomoc! Pozdrawiam.