VLCD- Very Low Calorie Diet(bardzo nisko kaloryczna dieta).
Słowem wstępu nie mam zamiaru tu pisać tematu o długości kilku tomów encyklopedii PWN, a jedynie zawrzeć kilka podstawowych założeń, kiedy dla kogo i jak stosowana.
Od lat w kulturystyce panowała żelazna logika, że każdy ćwiczący siłowo musi budować swoje mięsnie na kilku posiłkach o z góry wyznaczonych porach dnia z zegarkiem w dłoni. Nie inaczej jest z tematem redukowania naszej wagi, utraty zbędnego tłuszczu i pozbycia się wody. Zabobon ten, którego głównym argumentem było stwierdzenie, że przy zbytnim obcięciu kalorii z dnia na dzień spalimy wszystkie nasze mięśnie i nastąpi tak zwany efekt jojo, czyli miało nam to pokazać, że nie warto poświęcić 3-4 tygodni na szybką i w miarę bezpieczną redukcję, przy stosunkowo bezpiecznie przebiegającym procesie szybkiej utraty tkanki tłuszczowej i minimalnym, wręcz marginalnym procencie utraty tak ciężko i uporczywie budowanych mięśni.
Wniosek jaki mi się nasuwa odnośnie bardzo powolnej redukcji jest prosty i w miarę logiczny, na takim systemie zależy chyba tylko koncernom żywieniowym i dietetykom, czekającym aż ponownie ich odwiedzicie bo waga stoi.
Teraz już do rzeczy, bez zbędnego pie....nia.
Głównymi założeniami VLCD są oparcie naszego stałego zapotrzebowania kalorycznego na wysokiej podaży białka, dostarczeniu tłuszczy tak by organizm mógł w miarę sprawnie pracować i całkowite wyeliminowanie węglowodanów strawnych, jedyne zalecane i niezbędne to te, które pochodzą z warzyw niecukrowych.
Reasumując jeżeli chodzi o sam fak jedzenia podczas VLCD to pare ogólników:
-kaloryczność w granicach 800-1400kcal, wszystko zależy oczywiście od osobnika, jego wagi,
-białko, galeniko mówi o 200-300 gramach bez zróżnicowania na wagę zawodnika,
-tłuszcze do 50 gram, może być niżej jeżeli ktoś daje radę i psychika się jakoś trzyma ale nie należy też zbytnio je obcinać, co i tak nie powinno nam grozić przy dużym spożyciu mięsa(jako źródło tłuszczy mogą posłużyć jajka),
-węglowodany, je spożywamy tylko i wyłącznie z warzyw niecukrowych, granica to 50 gram, chociaż jak wiadomo ciężko będzie takową przekroczyć, będą nam też dostarczać błonnik.
Termogeniki, kofeina, guarana będą pomocne, tak jak kompleksy witaminowe a w szególności magnez, cynk(w zasadzie zawsze są wskazane).
W skrócie to tyle jeżeli chodzi o samo odżywianie.
Teraz pora na drugą część, równie ważną kwestią jak powyższe odżywianie jest Trening Siłowy! Bez tego ani rusz, by uniknąć spadków masy mięśniowej zalecany jest krótkotrwały i intensywny trening. Co do jego rozkładu w cyklu tygodniowym może to być 3-5 treningów, ważne by były intensywne! Jeżeli chodzi o systemy treningowe to nie ma raczej odgórnych przykazań ale jakieś heroiczne splity nie są wskazane. Od siebie mogę polecić: PPL; RPT; FBW.
Kwestia treningu aerobowego/cardio- nie robimy, bo nie i tyle!
Chciałbym jeszcze dodać,że to już jednak rygorystyczna dieta, za której stosowaniem idą różne efekty jej towarzyszące takie jak: wahania nastrojów, rozkojarzenie, spadki siłowe. Nie zalecałbym więc osobom dopiero raczkującym w ujmijmy to szeroko pojmowanej dietetyce.
Serdecznie wszystkich zapraszam do dyskusji, dzielenia się efektami i uzupełniania tego co ja mogłem pominąć, pozdrawiam i szybkiego docięcia życzę
EDIT: mały załącznik od kolegi k2, który wcale nie chce bym "pimpował" jego dziennik
Tu wyniki jednego z użytkowników KFD, który wycinał na VLCD, taki podgląd na sprawy, że mięsnie go jednak nie opuściły:
Zobaczcie na daty.
Jak widać po wynikach:
- Masa mięśniowa (Muscle Mass) poszła w górę-ważone na różnych wagach, ale tych samych modelach, pewnie jakaś granica błędu jest (choć powyższe przedstawiają uśredniony wynik, bo ważyłem się po 3 razy), w każdym razie, wzrosła, nie wzrosła, pewne jest że nie spadła
- SIŁA SPADŁA
- Przez ten czas: 4 tygodnie VLCD, 10 dni zwykłego IF, opisane w 1. poście
- ZERO BCAA, "suplementu zabezpieczającego mięśnie"....
TAKI CHUJ. Najlepszy antykatabolik to białko z żarcia1.7-2.5g/kg + ćwiczenia siłowe. 300g BCAA 40zł, 300g białka z kurczaka 24zł, wybór należy do was.
- Body fat spadł.
Dowód na to, że mięcho nie spada najlepszym antykatobolikiem jest bialko z żarcia i trening.
Posiłki były losowo rozłożone w ciągu dnia, były posty, czasem nie było.