"Kolejny raz skrajnie naciskasz w artykule na osoby lubiace zabawe z dużym ciężarem , brzmi to jakbys mowil "nie probujcie bo się przedzwigacie". Czemu by nie dodać okresowo większych cieżarów na barki ???"Żeby było jasne... Nie jestem przeciwnikiem dużych ciężarów. Czy napisałem, że jestem? Kilka razy pisałem w dziale trening o zastosowaniu samych serii negatywnych lub okresowe cykle składające się po 2,4 ruchy złożonego ćwiczenia. Osobiście przy martwym ciągu stosuję zazwyczaj ciężar pozwalający mi na 4-6 ruchów. Pozwala mi na to doświadczenie, dopracowanie w najmniejszym calu, każdy centymetr wykonywanego ruchu. Odpowiednie wyuczenie i wyczucie pracujących mięśni, doprowadziło, że nawet teraz, po 4 letniej przerwie nie mam problemu z poprawnym wykonaniem tego ćwiczenia. Z biegiem czasu staje się to japońską maszynką, która nigdy się nie zapomina. Odruch jak u skoczka narciarskiego. Podobnie jak przy podciąganiu na drążku. Nie 12 ruchów a 3-5 z dodatkowym talerzem przywiązanym do pasa. Za to jest wielkim przeciwnikiem tego, co widzę. Ile razy widziałeś "młodych", którzy nieczysto wykonują ćwiczenia bo mają za dużo na sztandze? Założę się, że dziesiątki. Ile z osób przekłada ciężar zamiar techniki? Setki. "Bo gdy te duże talerze wyglądają zajebiście, pokazują jaki ze mnie gość" – słyszałem to nieraz… Kiedyś trenowałem klatkę a obok ćwiczyło dwóch kajtków z resztą kolegów-widzów. Strzelali pokazówkę, ile dźwigają, jacy są figo-fago. Zazwyczaj wyganiam takich gapiów, bo to nie bar piwny. Tym razem zrobiłem wyjątek. Mieli na sztandze około 115 kg, robili po 1,3 ruchy a po każdej serii płynęła wiązka typu: "Kurwa, ale zajebista seria." "Ale dopierdoliłem, napompowałem klatę". Ja natomiast założyłem 90 kg, robiłem wolne, kontrolowane ruchy. Jako, że trenowałem bez partnera , również nie przesadzałem z wyciskaniem pod kreskę. Nie omieszkali tego zauważyć i komentować pod nosem: "popatrz na tego, cienki Bolek". Na końcu treningu zaczęli bez koszulki pozować przed lustrem. Oczywiście, ich zachwyt oraz aprobata kolegów była zauważana na całej siłowni. Na koniec mojego treningu, również rzuciłem bluzę w bok i zrobiłem kilka póz kulturystycznych. Reakcja była do przewidzenia, na obchodnego rzekłem: kto tu jest cienki Bolek? Potem chłopaków nie widziałem przez kolejne 2 miesiące. Ponoć mieli po nadrywane ścięgna...
Reasumując: duży ciężar tak, lecz nigdy kosztem techniki. To jest mój główny przekaz. Doświadczonemu nie trzeba wyjaśniać, co i jak. On doskonale zna swoje ciało. Jest panem swego organizmu. Młody doświadczeniem, nie. Powiedz, ilu jest tu początkujących a ile zaawansowanych trenujących. 3/4 to ci pierwsi. Więc należy być odpowiedzialnym, to co się mówi. Uczyć dobrych podstaw. I wreszcie przerwać tą manię wielkich ciężarów promowanych wszędzie przez nakoksowanych kloców. Bzdury wypisywane przez nich odbierają całą przyjemność trenowania, kulturystyki poznawania swego ciała. Bo liczą się tylko dodatkowe kilogramy na sztandze. Zamiast cieszyć się sportem, staje się terrorem dla stawów. Mogę nawet wysunąć własną teorię mówiącą:
"Jeżeli przez pierwsze 2 lata swojego planu treningowego, będziesz ćwiczył czysto, poprawnie technicznie, na 70% swojego maksymalnego ciężaru, to "na dzień dobry" - pod koniec 7 roku treningów będziesz miał o 17% mniej tkanki tłuszczowej, 70% lepsze wyniki w budowie sylwetki, 177% mniejsze prawdopodobieństwo nabycia kontuzji."
"Kolejne sprostowanie - obręcz barkowa to nie staw ,obręcz barkowa to pewna cześć na którą przypada np kilka stawów i mięśni tworzących własnie ową obręcz.
Poza tym nie wiem za bardzo o co biega z miesniem ramiennym ze niby nadaje wizualnie szorkosc barkom ,nie wiem bo on miesci się pod bicepsem głęboko i raczej widac go z boku ramienia a nie w okolicy barku."Łapiesz mnie za słówka. Oczywiście mogę używać medycznych łacińskich terminów, ale czy o to chodzi? Powszechnie się mówi "staw barkowy, obręcz barkowa" i przeciętny chłop wie o co chodzi. Wg. twej teorii nadgarstek, staw skokowy, staw kolanowy jest również "pewna częścią na którą przypada np kilka stawów i mięśni tworzących własnie ową obręcz." Np. na wspomniany staw kolanowy składa się staw udowo-piszczelowy, staw udowo-rzepkowy oraz staw piszczelowo-strzałkowy plus rzepka, kupa wiązadeł (chyba z 9-10, nie pamiętam). Więc dlaczego nazywa się staw kolanowy? Co do mięśnia ramiennego, wspomnę o tym przy treningu bicepsów.
"Tak samo musze czepic się że nie ma czegos takiego jak złota czwórka, owszem tobie moze ona spasowala ale nie wiadomo jak z innymi. "Jest to moje osobiste zdanie, moja osobista złota czwórka. To nie jest dział trening a dział artykuły użytkowników. Tu się nie doradza (-am), tu opisuję siebie, swoje rozważania, filozofię treningu a potem diety i moje przygody z suplementacją
"Co do cwiczenia ktore tak zachwalasz , czyli wyciskanie sztangi zza głowy/karku - muszę cię zmartwic ze jest to jedno z najbardziej kontuzjogennych cwiczen w kulturystyce wogóle biorac pod uwage wszystkie partie.
Dlaczego ??? otóż
Sama pozycja nie jest w zaden sposbo naturalna, pozycja stawow ramienno-łopatkowych (tak nazywa sie fachowo staw barku) jest w pozycji zaryglowanej (jest to wlasnie takie ustawienie jak do wyciskania za glowa) to znaczy ze jest on w krancu swojego ruchu (akurat tutaj rotacja w odwiedzeniu) a co za tym idzie jest koniec ruchomosci i wiezadla sa mocno napiete - w tym momencie istnieje najwieksze ryzyko kontuzji tak i wiezadel, torebki jak i miesni.
Dodatkowo glowa jest w mocnej protrakcji co przy nacisku osiowym sztangi na kregoslup dodatkowo powoduje mozliwosc kontuzji w szyjnym odcinku.
Najgorsza wersja tego cwicenia jest wlasnie sztanga luzem - najwieksze ryzyko utraty stabilnosci a to przy takich skrajnych pozycjach jak opisalem wyzej daje latwo kontuzje.
Moglbym tak jeszcze wiele wad wypisac tego cwiczenia ale mysle ze nie potrzeba, potwierdzaja to zawodowcy , nie mowie ze nie mozna wogole robic tego cwiczenia , ale nie jest ono takie złotek jak je opisujesz.
Juz lepsza alternatywa jest wyciskanie sztangielek."I znowu wracamy do nieszczęsnej kwestii stawu. Wcześniej zarzucasz mi, że bark to nie jest staw a teraz opisujesz, ze to fachowo "stawy ramienno-łopatkowe"... Zdecydujemy się

Nieważne… Jedźmy dalej, bo nie o to chodzi.
Zgodzę się, że jest to ryzykowne ćwiczenie. Nie każdy może go wykonywać. Osobiście wolę robić te ćwiczenie zza karku niż z przodu. Z przodu za bardzo wyginam, obciążam kręgosłup. Od dziecka dodatkowo mam delikatny mały z kręgami szyjnymi (4,5) – pewnie gdzieś rąbnąłem jak ganiałem na trzepaku. Przy wyciskaniu przodem kręgosłup w tym odcinku zdecydowanie mocniej się wygina powodując nadmierny ucisk i może nawet zaowocować dalszym przesunięciem. Z tylu jest zdecydowanie lepiej. Fizycznie mniej jest obciążony kręgosłup wyciskając z tyłu niż z przodu. Jest to dla niego trochę "zdrowsze"…
Co do utraty stabilności, wspomniałem o tym w poście (trening, gdzie gościowi poleciała sztanga do tylu – kiepska asekuracja). Gdy trenuję sam, nie wykonuję tego ćwiczenia.
To zbliżamy się do głównej kwestii. Nie będę odnosił to samej mechaniki ruchu, a wspomnę jedną kwestię o której należy zaznaczyć. Ruchomość obręczy barkowej, barku. Zacytuję pewien cytat: Czym skorupka za młodu... Od narodzin te miejsce jest bardzo ruchome, gibkie, pozwala na pracę w każdej osi. Z biegiem czasu obręcz zaczyna się tworzyć zwarta strukturę. Na ile bark będzie pozwalał z ta ruchliwością w wieku dorosłym, głównie zależy od treningów, ruchliwości od najmłodszych lat. Układ kostny faceta kształtuje się do 25-27 roku życia. Potem generalnie już możesz zapomnieć (choć są wyjątki) o jakiekolwiek zmianie. Wspomniałeś o tym. Lecz nie zgodzę się z stwierdzeniem, że to jest nienaturalny dla ciała ruch. Gdyby tak było, to odczuwałbyś dyskomfort przy wykonywaniu go "na sucho" lub z lekkim ciężarem np. kiedy twój dzieciak siada ci na barki i chcesz go zdjąć. Nienaturalny ruch wg. mnie to "wygięcie" łokcia, kolana w drugą stronę (najbardziej drastyczne) lub mocne odwrócenie głowy do tyłu, stojąc nieruchomo. Normalnie ciało pomaga sobie dodatkowym przekrętem pleców.
Część tych nieszczęsnych, wspomnianych zawodowców wykonuje te ćwiczenie na maszynie Smitha. I to z powodzeniem, bez jakiś kontuzji. Kluczowym bodźcem, punktem zapalnym jest właśnie... ciężar.
Zgodzę się co do sztangielek. Dobra alternatywa, zwłaszcza wyciskanie żołnierskie. Dodatkowo poprawia samą ruchomość stawu, twu… obręczy. Lecz znowu ciężar się kłania, prawdopodobieństwo, że sztangielka "poleci" jest tu bardzo wysokie.
"Kolejna sprawa ktora chce poruszyc to tylni akton naramiennych , otoz nie zdajesz sobie sprawy jak duze tutaj ma znaczenie genetyka , a raczej budowa koscca na ktora w pozniejszym okresie mamy znikomy wplyw.
Bardzo wiele osob, nawet wsrod zawodowcow ma barki ustawione protrakcyjne (wysuniete do przodu ) w mniejszym lub wiekszym stopniu i jest to naprawde czesty przypadek nawet wsrod cwiczacych zawodowo czy amatorsko , i chocbys nie wiem co robil i mial super zasady na tylni akton i chocbys go naprawde dobze wzmocnil i rozbudowal to nigdy nie bedzie on w wygladzie taki sam jak u tych ktorzy mieli troche wiecej szczescia z matka natura a mniej sie starali. Sam nie naleze do idealow jesli chodzi o budowe wlasnie kossca w tym aspekcie i mimo iz tylni akto to najbardziej lubiana przezemnie czesc barkow i jedna z najbardziej lubianych wogole i chociaz skupiam sie na niej od poczatku mojej przygody (ponad 8 lat) nie mam jej ani w polowie tak fajnie rozbudowanej jak wlasnie ci ktorzy mieli ciut wiecej szczescia. Popytaj ludzi na forum bo wielu ma z tym problem i nie dlatego ze nie zna sie na cwiczeniu tylniego aktonu czy ze sobie go olewaja.
Takze mysle ze nie popelnilbym bledu jakbym widzial goscia z superowym tylnim aktonem barkow i stwierdzil ze w rownej mierze jest szczesciarzem co zna sie na rzeczy. Mam nadzieje ze pewne osoby z forum napisza cos odnosnie tej czesci mojej wypowiedzi gdyz conajmniej kilkanascie osob zglosilo sie do mnie z forum z tym problemem."Jedna ze złotych zasad kulturystyki brzmi: "Nic ma rzeczy niemożliwych, wszystko można poprawić". Chcesz dowodów? Arnold miał kiepska genetykę co do nóg. Pracował 2 razy ciężej i wyrównał tą niedoskonałość. Yates miał zerwany biceps, pomimo tego wygrał Mr. O. Można wymieniać tego setki. Moja zasada brzmi: "Je*ać genetykę, nie ma żadnych granic z tego tytułu. Zawsze można poprawić, zawsze można lepiej". Jeżeli mam gówniane łydki, to katuje je 5x mocniej, aby osiągnąć jakąś poprawę. Jeżeli mam genetycznie słabą klatkę, wybieram takie ćwiczenia, które koncentrują na danej części i intensyfikuje swój trening. Sugerujesz więc twierdzenie: jeżeli ktoś ma genetycznie problemy z oponą, to może opuścić sobie trening tej partii, wszytko sobie tym się wytłumaczyć? Wierz mi, że podziw u znawców (choć nie tylko), jeżeli swoją słabą partię przeobrazisz w mocny punkt swojej sylwetki. Dla mnie to nic fascynującego, jeżeli gościu ma genetycznie niezły sześciopak na brzuchu. Wrażenie robi dla mnie facet, jeżeli z niczego zrobi coś wielkiego. Doceniam jego gigantyczną, ciężką pracę. Pamiętam pewnego kolesia, który przeprowadzał prawdziwą rzeź na swój brzuch. Nie wierzyłem zbytnio, że mu się uda. Efekt końcowy był naprawdę piorunujący. Latem pokazał coś, co zweryfikowało mój pogląd na temat rzeczy w gruncie niemożliwych. Zrzucił 20 kg sadła zmieniając całkowicie oblicze swojego brzucha. Żebyś ty widział laski (małolatki a zwłaszcza starsze), kiedy to z niedowierzaniem patrzyły na niego talię (pewnie miały w pamięci widok jego brzucha z ostatniego sezonu). Wyglądało to, jakby chciały wręcz wybrać swoje springi jego tarce.
Nie rezygnuj ze słabej partii. Trenuj je mocniej, modyfikuj wszelkie ćwiczenia – wyszukaj drogę, która będzie dla ciebie odpowiednia. Pamiętaj: Je*ać tzw. genetykę.
"Poza tym jesli chodzi o kontuzje barkow , to ja mam inna teorie ,a wlasciwie to nie teoria tylko sprawdzona i udowodniona naukowo rzecz. Mianowicie najwiecej kontuzji w stawie ramiennym ma miejsce w rotatorach , czyli miesniach odpowiedzialnych za rotacje zewnetrzna lub wewnetrzna , miesnie te takze odpowiadaja za stabilizacje tej czesci , tej okolicy. Wielu cwiczacych zapomina o tych miesniach , zreszta o wielu glebokich stabilizatorach i dlatego rodza sie kontuzje. Cwicza tylko miesnie powierzchowne , zapominajac o cwiczeniach uzupelniajacych , koordynacyjno stabilizujacych. A w stawie ramiennym malo kto wykonuje rotacje z oporami." Dlatego jest tak ważne trening przednich, bocznych i tylnich aktonów. Wspomniałem (ty też) o wyciskaniach żołnierskich i o 2 razy dłuższej rozgrzewce oraz strechingu. To naprawdę ważne.
"Posuwajac sie dalej sprobuje zaryzykowac ze w stawie ramiennym (barku) wiekszosc kontuzji to kontuzje przewlekle , nie nagle , ale takie ktore biora sie z nalozenia mikrourazow - i wg mnie w duzej mierze kładzie to twoja krytyke stosowania wiekszych ciezarow. Najczestszym miesniem ktory ulega nalozeniu sie mikrourazow i zapaleniom jest miesien nadgrzebieniowy , ktory zapoczatkowuje ruch odwiedzenia. Zaloze sie ze prawie kazda osoba nie raz musiala odpuscic treningi na jakis czas , wlasnie z powodu bolu w stawie ramiennym i najczesciej jest to przyczyna i miechanizm ktory opisalem wyzej.Takze mozesz sobie machac malym ciezarem sadzac ze to cie uchroni przed kontuzja i sie pomylic."Może i twoja cała teoria jest słuszna, nie będę tego zaprzeczał. Punkt widzenia dobry i można trochę się nad tym zastanowić. Lecz każda teoria zostaje tylko teorią, którą weryfikuje czas, własna praktyka. I właśnie dzięki temu stwarzasz swój własny, indywidualny plan treningowy, który czasem (i często) przeczy danej teorii. Bo to co proponuje początkowo zawodowy trener osobisty, często potem aktualizuje swoje założenia do danej osoby. Bo to co dla mnie jest dobre, może choć nie musi sprawdzać się u ciebie. I w tym tkwi piękno kulturystyki...
Pozdr...