…nigdy nie redukowałem. Po co? Zawsze brakowało mi masy, nawet teraz przy wadze 100 kg uważam, że mam za mało mięśnia aby się „rzeźbić”. Zresztą po co? Żonie się podoba, dzieci to olewają, a na plaży i tak jest wielu lepiej wyglądających ode mnie więc nie ma się co spalać i rywalizować z młodszymi. I tak wielu z nich nie podnosi 180kg w martwym, więc mentalnie jestem w porzo.
Ale z drugiej strony nie młodnieję, jak to ktoś niedawno powiedział : „starzenie się to sport ekstremalny”, i postanowiłem w końcu (pierwszy raz w życiu!) zadbać o kondycję.
Pytanie - jak. Biegać nie cierpię, jeździć na rowerze – jedynie w ramach przemieszczania się z punktu a do b.. orbitreki, rowerki stacjonarne – nuda, nie dla mnie. Ale tchu brakuje.
Więc łaskawszym okiem spojrzałem na tzw. „conditioning” promowany przez wielu zachodnich trenerów od trójboju siłowego i Power bodybuildingu. I .. spodobało mi się.
Dla jasności – jeszcze nie zacząłem tego robić, zbieram się, ALE chcę sprowokować dyskusję na ten temat. I może otworzyć oczy niektórym, którzy uważają, że jedynym sposobem redukcji jest jeżdżenie na rowerku czy bieganie po bieżni całymi godzinami.
Do meritum. Docelowym założeniem poniższych ćwiczeń jest wypracowanie wytrzymałości, poprawienie kondycji, dynamiki i eksplozywności. A, że przy okazji palimy kalorie – niejako efekt uboczny. Ale też pożądany prawda?
Nr 1 na liście – Prowler.
Jak wygląda – wygoogla sobie każdy. Stojak z miejscem na obciążenie, który się po prostu .. pcha przed siebie. Proste, skuteczne. W 20 min ponoć wypompowuje z sił i rzuca Cię na podłogę. Z racji niewielkiego obciążenia dla kolan, bioder, kostek polecany starszym trenującym. Łatwo się zwiększa obciążenie treningowe – dokładasz ciężar lub po prostu pchasz dalej. Sumarycznie:
Zalety:
- efektywny
- prosty technicznie – się pcha i tyle
- w sumie dla każdego, łatwość dobierania obciążeń czy dystansów
Wady
- jedna i najważniejsza – widział ktoś to w Polsce? Jeśli wiecie o Sali, gdzie można popchać prowler w Trójmieście – dajcie znaka koniecznie..
Nr 2 – sprinty.
I mam na myśli sprinty po płaskim jak i pod górkę. Niebo bardziej emocjonujące i efektywne niż zwykłe bieganie.
Założenie proste – idziemy Se na pobliskiego Orlika (a jak) i biegamy z maksymalną szybkością na 20-50-100 m. Odpoczywamy (tyle aby złapać oddech) i w drugą stronę. I tak 20 min. Ciekawe co ? Mnie się niebo bradziej podoba niż zwykłe, nudne bieganie po osiedlu.
Sprinty pod górkę – to samo, jedynie po pagórkach (jak kto ma niedaleko). Podobno daje w kość (domyślam się że takJ)
Zalety:
- brak sprzętu
- buduje nogi i płuca
- psychika! Odgrywa tu dużą rolę (jak i przy ciężarachJ
Wady
- sprinty pod górkę obciążają kostki i ścięgna Achillesa
Nr 3 – bieganie po schodach
Jak wyżej – nie ma się co rozpisywać. Wbiegamy. Tyle. Proste, skuteczne, wbrew pozorom – przyjazne dla kolan i kostek. Minus – nie każdy ma schodów wystarczająco w okolicy.
Nr 4 – megaciekawy zimową porą – trening z użyciem własnej wagi ciała.
Wybaczcie anglojęzyczną terminologię – w googlach każdy znajdzie sobie jak wyglądają poszczególne ćwiczenia. A po angielsku po prostu .. prościejJ
Jedziemy:
Pajacyki – 30 sekund
Wypady nóg (mountain climbers) – 30 sekund
Burpees – 30 sekund
Split squat jump – 30 sekund
Nie dajcie się zwieść pozorom – prosty ale brutalny trening. Ponoć nudnawy, ale nie wymaga wiele miejsca, sprzętu no i idealny w chacie zimą, gdy na dworze -15.
I do tego łatwo można manewrować przerwami, długością poszczególnych ćwiczeń, czy łącznym czasem „kondycjonowania”.
Tyle…Niewiele, ale jak wspominałem – chcę rozpocząć dyskusję na ten temat. Macie jeszcze jakieś pomysły sugestie? Dawajcie, porozmawiamy, wymienimy opinie, może jeszcze czegoś więcej się dowiem.
ps. nie wierzę, że napisałem arta o robieniu kondycji! Ja, który nie cierpi tego!!!
źródło: w przeważającej mierze - T-Nation