Koledzy i koleżanki, krótka piłka. W poniedziałek lecę w końcu na badania hormonalne, na które zbieram się od dawna.
Skinny fat od zawsze, siłownia + cardio/interwały ( w różnych kombinacjach) + dieta nigdy nie przyniosły efektu. I pisząc nigdy nie mam tutaj na myśli kilku tygodni/miesięcy, ale kilka lat.
Styl życia na stówę nie jest tutaj przyczyną, nigdy nie siedziałem przed komputerem z czipsami i colą.
A więc muszę te badania zrobić w poszukiwaniu powodu i dla świętego spokoju. Teraz pytanie, co tutaj teoretycznie może być przyczyną i co koniecznie powinienem zbadać. Tłuszcz głównie cała talia (brzuch, boczki, klata, plecy) i uda. Ręce i łydki chude jak u dziewczynki. Przy deficycie tłuszcz nie leci, przy surplusie mięśnie nie rosną.
Do głowy przychodzą mi jedynie:
- tarczyca (TSH, T3, T4, FT3, FT4)
- testosteron
- kortyzol
Czy coś pominąłem bądź coś jest niepotrzebnie? Jeśli już mam się badać i płacić, to chciałbym sprawdzić wszystkie możliwości.
Do głowy przychodzi mi jeszcze insulinooporność, ale chyba powinno wykluczyć ją to, że nawet przejście na keto nie przyniosło żadnych rezultatów, no nie?
Pozdrawiam!