Witam, na wstępie napisze no że jestem debilem ponieważ męczę się z bólem od ponad 1,5 roku. Zacznijmy od początku.
1,5 roku temu złapał mnie bardzo silny, promieniujący do łydki, piszczela ból czwórki. Owy bół wybudza mnie w nocy i towarzyszy przez 3 dni, cyklinie powtarzając sie co 3tygodnie lecz 3dni to głowny atak, a pozniej i tak noga boli lecz mniej. Tabletki łykam jak dropsy i nic, z bólu turlam sie po podłodze, mięsnie żyją własnym życiem, przepotężne skurcze itp. <masakra>
Ortopeda: na pewno rwa kulszowa, bez zdjęcia, bez niczego FARMACEUTYKI !
1 raz jak złapał mnie atak, nie spałem ponad 60godzin, pojechałęm na SOR chociaż po jakiś zastrzyk żeby mnie zmuliło bo już masakra była, ONI równiez ze to rwa i odesłali mnie do domu.
Dodam, że od 6 lat walcze z kręgozykiem. Mam 20lat. Na siłowni ćwicze gdzies koło 4.
Fizjo przyjechał ponastawiał mi kręgoslup pod igiełke, pojechał i przyjechał po 2dniach bo znowu sie rozleciało. Dodam, że nie czułem jakieś róznicy.
No ból jest przepotężny, łzy same lecą z bólliu, nie można spać, kompletnie nic i tylko sie modlić zeby to przeszło.
Fizjo powiedział, że to uciski na nerwy poprzez mój kregosłup lecz był wczoraj nastawił mnie, porobił zabiego rozluzniajace na czwórke i nadal boli, zamaiast nogi czuje jakbym miał jakąs belke i ciągne ją za sobą, jest masakra. Po "zabiegu" fizjo pojechał, ja poszedłem sie połozyc i znowu przez cała noc w kregoslupie strzelalo jak sie z boku na bok kładłem xDDD no śmiechawa już bo nie śpie znowu z 3dni<nie no może z 4h się zdrzemłem>.
Moje pytanie:
Miał ktoś coś podonego> co to moze byc, wiem ze pewnie musi być reznoans, ale macie jakies tipy albo coś jak z tym żyć?